środa, 28 października 2015

Wedding time.

     W ostatni weekend dane mi było pójść na wesele, pierwszy raz od 6 lat. Od razu wiedziałam, że ciężko będzie z pomysłem na strój na taką okazję. Ulewa mi się rozkloszowanymi, krótkimi kiecami. Nienawidzę obciślaków z kiepskiej tkaniny w połączeniu z siateczkami. W sklepach nie znalazłam ANI JEDNEJ ładnej sukienki. W związku z czym przypadkowo na jednych z sobotnich zakupów z mamą wyrwałam złotą narzutkę polskiej marki Vittoria Richmond. Potraktowałam to jako punkt zaczepienia, uznając, że teraz sprawa powinna być prosta bo wystarczy klasyczna mała czarna (o zgrozo mam tylko te udziwnione wersje) lub prosty czarny kombinezon. Nie spodziewałam się jak ciężko jest znaleźć kombinezon, który będzie z dobrego materiału, z odpowiednią nogawką (krój narzutki wymuszał na mnie znalezienie kombinezonu z dołem w formie cygaretek) i dobrze będzie na mnie wyglądał.
      TADAAAM! Udało się! Uratowała mnie Zara mimo, że się tego nie spodziewałam bo ostatnio obfitowała w ciuchy kompletnie nie w moim typie nie mówiąc już o tym, że nie mam ochoty na wydawanie dużej kasy na sieciówkowy szajsik. Ale kombinezon jest cudowny i miał rozsądną cenę. Do tego szpileczki - totalny klasyk (przy okazji inwestycja bo nie posiadałam takowych). Stara torebka i moja miłość - złota narzutka. Patrzcie i podziwiajcie! ;)

onepiece: Zara | high heels: Aldo | cape: Vittoria Richmond | bag: H&M | necklace: New Look






watch: Michael Kors

3 komentarze:

Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze! I te pozytywne i negatywne ; )